Warszawa, 13 stycznia 2021 r.
Szanowni Państwo,
Styczeń. Sen zimowy. No, prawie.
Jak co roku o tej porze, ogłosiliśmy daty kolejnej edycji Festiwalu: 8-17 października. Planujemy, że 37. WFF odbędzie się w kinach, tych co zwykle. W świecie opanowanym przez pandemię słowa business as usual padają rzadko. Zwykle jest jak w czeskim filmie. Gdyby ktoś nie wiedział, chodzi o film „Nikt nic nie wie”, reż. Josef Mach, 1947.
*
Z niepokojem zajrzałem do rozdziału pt. „Kraina metaksy” w najnowszej książce Olgi Tokarczuk. Przestraszyłem się, że będzie mowa o napoju pochodzenia greckiego. Ale nie. Znalazłem tam fragment, o którym, przepraszam za śmiałość, pomyślałem, że został napisany specjalnie dla mnie. Oto on: „...tendencja do ograniczającej myślenie dosłowności stała się niewątpliwie ciężką chorobą naszych czasów. Pierwszym jej objawem jest brak zdolności do rozumienia metafory, potem pauperyzacja poczucia humoru. Towarzyszą jej skłonność do wydawani ostrych, pochopnych sądów, nietolerancja niejednoznaczności, zanik wrażliwości na ironię i — w końcu — powrót dogmatyzmu i fundamentalizmu. Literalizm nie rozumie ani literatury, ani sztuki i jest gotowy ciągle pozywać twórców do sądu, a to o obrazę uczuć, a to o naruszenie godności i czci.”
Dziękuję za te słowa.
*
Tegoroczny festiwalowy kalendarz jest pełen znaków zapytania, począwszy od Cannes, które zaplanowało od razu cztery warianty terminów. Pierwszy, czyli 11-22 maja, będzie chyba nierealny. Sundance, planowane początkowo w wersji hybrydowej, z pokazami w kinach samochodowych na terenie USA, odbędzie się całkowicie w wersji online. Berlinale odbędzie się w dwóch ratach. Pierwsza, online, w lutym. Potem w czerwcu planowane są pokazy w kinowe dla publiczności.
Zamaskowani czekamy na rozwój wypadków.
Dobrego roku!
dyrekcja WFF