Rzym. Guido pracuje w niepełnym wymiarze godzin jako magazynier, wieczorami wypija parę drinków w barze u dziewczyny, która mu się podoba. Lubi też towarzystwo swojego sąsiada, emerytowanego profesora. Jest zadłużony po uszy. Pobity przez zbira wysłanego przez wierzycieli Guido jest u kresu wytrzymałości. Jest tylko jeden sposób, by stanął na nogi: do czasu aż spłaci swój dług, musi pracować dla ludzi, którym jest winien pieniądze. Wkrótce zdaje sobie sprawę, że to kosztowny układ.
Antonio Morabito opowiada o filmie zamknięcia I odpuść nam nasze długi
Marta Bałaga: Co sprawiło, że zainteresowałeś się windykatorami? W najdrobniejszych szczegółach pokazujesz, jak dręczą ściganych ludzi. Czy właśnie tak wygląda to we Włoszech? I jak daleko zdarza im się posunąć?
Antonio Morabito: Jakieś czas temu przeczytałem artykuł w hiszpańskiej gazecie El Pais. Poświęcony firmie nazywanej Cobrador del frac, co można przetłumaczyć jako „windykatorzy we frakach i cylindrach". Zainspirowało to najbardziej groteskową część filmu, ale ostatecznie zastąpiłem ich kostiumy togami. Zawsze interesuje mnie pokazywanie momentów stawiających moich bohaterów w podbramkowej sytuacji – w obliczu moralnych dylematów, z którymi nie potrafią sobie poradzić. To przydatny sposób na to, by pokazać w jaki sposób funkcjonuje nasz system. Jak czasem zaczyna pożerać sam siebie, a oprawca nagle staje się ofiarą. Poza tym zainteresowało mnie też to, jak ogromny wstyd odczuwają ścigani przez nich dłużnicy. I ile kłamstw potrzeba, żeby go przezwyciężyć.
Dlaczego postanowiłeś współpracować z Jerzym Stuhrem? Włoskie kino nie jest mu obce, wcześniej pracował choćby z Nannim Morettim nad Habemus papam - mamy papieża czy z Bruno Colellą nad Moimi Włochami. Albo z Agnieszką Żulewską?
Oczywiście też widziałem go w Habemus papam - mamy papieża, ale musisz zrozumieć, że dorastałem oglądając filmy Krzysztofa Kieślowskiego. Dla mnie Jerzy Stuhr już zawsze pozostanie bohaterem Amatora, Dekalogu albo Trzech kolorów: Białego. To najwspanialszy aktor, z jakim kiedykolwiek udało mi się pracować. Kiedy go wreszcie poznałem, byłem niezwykle podekscytowany. Wciąż nie wierzę, że zagrał w jednym z moich filmów! W I odpuść nam nasze długi gra rolę szekspirowskiego głupca. To jedyna postać, która w pewnym sensie „wychodzi" z filmu i zwraca się bezpośrednio do widzów. Jerzy to prawdziwy mistrz. Nie wiem, jak mu dziękować za to, że zgodził się u mnie zagrać.
Jeśli chodzi o Agnieszkę, to gdy przyjechałem do Warszawy na przesłuchania byłem pod wrażeniem profesjonalizmu polskich aktorek. Musicie mieć doskonałe szkoły aktorskie. Agnieszka wydała mi się idealna do tej małej roli, choć na początku mieliśmy problemy z językiem – w końcu kręciliśmy film po włosku. Jest bardzo utalentowana i następnym razem chciałbym zaoferować jej większą rolę. Kto wie, może po angielsku?
„Każdy kogo znam, chce stąd odejść" – mówi w pewnym momencie Guido. Widzisz taką tendencję we Włoszech? To marzenie, by wszystko nagle porzucić i po prostu uciec?
No cóż. Czasem wydaje mi się, że we Włoszech, przynajmniej w ciągu ostatnich paru lat, ludzie wolą raczej odsyłać innych z kwitkiem, niż witać ich z otwartymi ramionami.
Twój film tak naprawdę opowiada o kuszeniu. Guido wie, że to co robi jest nie do końca właściwe, ale i tak rozkoszuje się nowo zdobytą władzą. A raczej stopniowo uczy się tego od Franco. Który, swoją drogą, jest bardzo złożoną, ciekawą postacią. Przekonaną, że jeśli wyzna księdzu niektóre ze swoich grzechów, uda mu się nabrać samego Boga.
Zarówno Guido jak i Franco muszą uporać się z tą częścią siebie, o której najchętniej od razu by zapomnieli. Z czasem, Franco nauczył się już jej nie zauważać. Podczas spowiedzi przyznaje się tylko do niektórych przewinień. Także przed samym sobą, bo z premedytacją ignoruje te, które doprowadziłyby go do upadku. Z drugiej jednak strony Guido zaczyna poddawać w wątpliwość to, czym się zajmuje. W pewnej chwili też decyduje się na spowiedź, ale nie przed księdzem, tylko kobietą, którą zna – Riną. A ona nie potrafi zdobyć się na współczucie. Można powiedzieć, że spowiedź Franco jest fałszywa, a Guido szczera. Ale Bóg wybacza, a Rina już nie.
Nie wierzę jednak, że któryś z nich tak naprawdę cieszy tą władzą nad innymi. Franco tak twierdzi, ale całe jego zachowanie wynika ze strachu. Boi się, że nie jest wystarczająco brutalny. A przecież aby dobrze wykonać swoją pracę, musi zupełnie zapomnieć o tym, że stoją przed nim prawdziwi ludzie.
„Zarówno Guido jak i Franco muszą uporać się z tą częścią siebie, o której najchętniej od razu by zapomnieli. Z czasem, Franco nauczył się już jej nie zauważać. Podczas spowiedzi, przyznaje się tylko do niektórych przewinień. Także przed samym sobą, bo ignoruje te, które doprowadziłyby go do upadku. Z drugiej jednak strony Guido zaczyna poddawać w wątpliwość to, czym się zajmuje. W pewnej chwili też decyduje się na spowiedź, ale nie przed księdzem, tylko kobietą, którą zna – Riną. A ona nie potrafi zdobyć się na współczucie. Można powiedzieć, że spowiedź Franco jest fałszywa, a Guido szczera. Ale Bóg wybacza, a Rina już nie."
Tak dużo mówi się dziś o Netflixie i innych podobnych platformach. Wielu twierdzi, że już wkrótce kino przestanie przez nie istnieć. Co o tym sądzisz? I jak pracowało ci się z nimi nad tym filmem?
To kwestia, której nie można już dłużej ignorować. A przynajmniej nie teraz. Wydaje mi się, że walka z tak potężnymi platformami byłaby czymś reakcyjnym, a także po prostu głupim. Kino zawsze musiało dostosowywać się do zmian. Bez względu na to, czy chodziło o telewizję, kasety wideo czy DVD. I zawsze kończyło się na jednym: próbie zaakceptowania tego, co nowe. A nie jego upartym odrzucaniu. We Włoszech, dystrubucja kinowa nie oznacza już najwyższej jakości, tylko techniczną jakość projekcji. Oglądamy w kinach zbyt dużo fatalnych filmów – tego prostego faktu nie zmieni nawet doświadczanie ich w towarzystwie innych ludzi. Zamiast narzekać na nowe platformy dystrybucji, powinniśmy raczej skupić się na tym, by robić lepsze filmy. Albo przynajmniej próbować, bo nie jest to nic prostego. Mam nadzieję, że Netflix i inne podobne platformy wreszcie pomogą nam znaleźć na to sposób.
Antonio Morabito – Włoski reżyser filmowy i telewizyjny, montażysta, urodzony w 1972 roku w Carrarze. Ukończył studia reżyserskie w Rzymie oraz scenopisarstwo w CEEA. Wyreżyserował kilka krótkich filmów, pokazywanych na najważniejszych międzynarodowych festiwalach filmowych. Jako reżyser pracował dla włoskich stacji telewizyjnych Sky oraz Rai, a jako scenarzysta dla Sagrera Audiovisual w Hiszpanii. Jego ostatni film I odpuść nam nasze długi jest pierwszym włoskim filmem zrealizowanym we współpracy z Netflixem.